Dlaczego wybrałam Dom Narodzin?
Zdaję sobie sprawę, że życie pisze różne scenariusze i może okazać się, że z mojego wyboru nic nie wyjdzie, bo nie będzie miejsc, pojawią się jakieś przeciwwskazania, lub coś potoczy się niespodziewanie. Ale mocno wierzę, że się uda. Już tyle się w tym kierunku udało- od pozytywnej kwalifikacji, donoszenia ciąży ( do północy jeszcze 8h!!, trzymajcie kciuki), po znaczną poprawę wyników morfologii. Zniknęło wielowodzie, skurcze ustały… wszystko idzie w dobrym kierunku. Moim wyborem miejsca do porodu nr 1 jest Dom Narodzin przy szpitalu Św. Zofii w Warszawie.
Dlaczego? Ponieważ od 8 miesięcy tworzę w sobie jakąś wizję dobrego porodu. Klarowała się ona stopniowo, powoli, w międzyczasie trochę zmieniała, ale zawsze była bardzo naturalna. Teraz jestem pewna- jeśli będzie taka możliwość i nasz stan zdrowia na to pozwoli, chciałabym uniknąć jakichkolwiek medycznych ingerencji w nasz poród. Nie zgodzę się na rutynowe nacięcie krocza, przebicie pęcherza płodowego, podanie oksytocyny, czy na znieczulenie zewnątrz oponowe. Dlatego, że każda z tych ingerencji pociąga za sobą kolejną i kolejną, i każda ma jakieś konsekwencje.
Czym charakteryzuje się poród w domu narodzin? Właśnie brakiem medykalizacji. Zainteresowana takim porodem kobieta powinna umówić się na wcześniejszą kwalifikację około 36 tygodnia ciąży, gdzie lekarz i położna bardzo dokładnie analizują wyniki badań z całej ciąży, przeprowadzają szczegółowy wywiad z kobietą, osłuchują brzuszek i rozmawiają o motywacjach do porodu w pełni naturalnego. Jest to całkiem długie spotkanie, żeby jak najbardziej zminimalizować ryzyko, oraz żeby upewnić się, czy kobieta oby na pewno wie na co się decyduje. W domu narodzin nie są dostępne farmakologiczne środki łagodzenia bólu. Kobiecie nie zakłada się nawet wenflonu przy przyjęciu na izbie przyjęć. Jest ona kierowana na KTG, a później do domu narodzin, gdzie tętno dziecka monitorowane jest już przenośnym detektorem tętna. Jedynym wykonywanym zabiegiem może być nacięcie krocza, jeśli położna uzna, że kobiecie grozi poważne pęknięcie. Wszelkie inne zabiegi medyczne możliwe są tylko po przeniesieniu na blok porodowy. Na miejscu pracują doświadczone położne, które w razie jakiegokolwiek zagrożenia matki, lub dziecka decydują o przeniesieniu rodzącej na oddział szpitalny.
Jak więc radzić sobie z bólem w domu narodzin? Dostępne są drabinki, piłki, worki sako, wanna do porodów wodnych, aparat tens, woreczki z ciepłymi pestkami wiśni…. Wszystko co naturalne. Przede wszystkim na mnie ogromne wrażenie robi atmosfera. Wsiadam w windę w „chłodnym”, pachnącym manusanem szpitalu i wjeżdżam do innego świata. Światło jest przygaszone, sale porodowe wyglądają jak przytulne sypialnie, gra muzyka, jest intymnie, przyjemnie, ciepło. Czas przestaje się liczyć. Tu nie ma miejsca na pośpiech. Wszystko toczy się swoim tempem. Człowiek czuje się jak we śnie, lekkim transie. Rodzi się w spokoju nowe życie.
Napiszę oczywiście już po wszystkim. Być może poród będzie wyglądał zupełnie inaczej niż go sobie wyobrażam… Na razie liczę tylko na dobry obrót spraw. Trzymajcie kciuki i czekajcie na relację!
29 lipca, 2019 @ 7:12 pm
Dobrego tematu zawsze podchodziłam zupełnie odwrotnie. Poczucie bezpieczeństwa daje mi właśnie medykalizacja. Ale: nie może w tym zabraknąć człowieka. Położnej, lekarza, którzy pomogą, zrozumieją, dadzą siłę. Takie szpitale są. Rodziłam w Świętokrzyskim Centrum Matki i Noworodka w Kielcach. Pobyt w tym szpitalu wspominam, jako ciepłe i profesjonalnie prowadzone miejsce, gdzie przyszło na świat moje dziecko. Wspaniały personel.
31 lipca, 2019 @ 7:08 am
Dla każdej kobiety liczy się coś innego, najważniejsze by czuć się bezpiecznie i w zgodzie ze sobą 🙂 Ja w szpitalu nie potrafię 🙂