Matko, daj sobie czas.
Nie zliczę ile razy miałam usiąść do tego tekstu. Ile razy miałam się zmobilizować, ale padałam na twarz, albo nie miałam weny, albo zdążyłam otworzyć laptopa i budził się mały….tak jak teraz.
Nie pisałam od dłuższego czasu i miałam wyrzuty sumienia, sama sobie stwarzałam presję, przez co wpędzałam się w zły nastrój.
Codziennie niedospana, niby nic nie robiąc, non stop padnięta, a w końcu „TYLKO” zajmuję się noworodkiem. Mija dzień za dniem, poniedziałek zlewa się z wtorkiem, noce z dniem, tak mija już szósty tydzień.
Najczęściej uczęszczaną trasą jest ta łóżko-przewijak, głównym ubraniem koszula nocna, a dres jest tym ciuchem „do ludzi”. Makijaż to szaleństwo, na które nie zawsze jest czas, brzuch mimo, że już nie ciążowy to nadal spory, wory pod oczami wyglądają jak niedomyty tusz, a połóg i jego uroki nie ułatwiają odbioru rzeczywistości. Nadal boli Cię krocze, albo rana po cięciu, nie możesz siadać, wstawać, schylać się, dźwigać, ciężko Ci iść do toalety. Najchętniej chodziłabyś bez majtek 24 na dobę, zamartwiając się cały czas o wpływ tej masakry tam na dole na jakość Twojego życia seksualnego, które kiedyś podobno nastąpi. No właśnie. Życie seksualne. Te czasy podobno wrócą. Na razie nie masz kiedy rozczesać włosów, a największa intymność jaka Cię z mężem spotyka to chrapanie w objęciach. On już wrócił do pracy, więc nie ma go całymi dniami, a Ty niby powinnaś coś zrobić, ale zupełnie nie wiesz jak, bo naprawdę się nie da. Rośnie góra w koszu na pranie, kolejna góra czeka na prasowanie, talerze wysypują się ze zlewu, kurz fruwa wszędzie, a o odkurzaniu i myciu podłogi możesz pomarzyć. Dostajesz szału, bo raz, że brudno, a dwa, że wjeżdżasz sobie na banie, że Ty to powinnaś wszystko zrobić. Że wystarczy się zorganizować. Przecież to wszystko się da- ugotować obiad, posprzątać, zająć się noworodkiem, ubrać się ładnie, poćwiczyć jakieś modne ćwiczenia połogowe, pomalować paznokcie, podkręcić rzęsy, przeczytać książkę i witać męża z uśmiechem na twarzy i kusej sukience. Da się. Przecież widziałaś. Na filmach, na Facebooku ,no i przede wszystkim na Instagramie.
(usnęłam, wracam do pisania po dwóch dniach)
Do tego wszyscy oszaleli i wbijają wam na chatę co drugi dzień, dając złote rady odnośnie wszystkiego- od techniki przewijania, po technikę obierania jajek na twardo. Hormony i zmęczenie w połączeniu z jej pouczaniem sprawiają, że jesteś absolutnie zajebiście wybuchową kupą nerwów. Do tego gubisz się w tym natłoku dobrych rad. Więc szukasz w necie absolutnie wszystkiego, zaczynając od tego jak dziecko nosić, a kończąc na przeglądaniu zdjęć „zdrowych” kupek niemowlaka. W końcu coś Cię niepokoi, a umówmy się – niepokoi Cię wszystko, więc wpisujesz to w Google, a tam abrakadabra! Twoje dziecko prawdopodobnie nie przeżyje do rana! Dr Google wie najlepiej 🙂 Twoje dziecko ma 3 tygodnie, a Ty masz już pierwsze siwe włosy…
Znasz to ?
Daj sobie dziewczyno czas!
Czas, na regeneracje po tym ogromnym wydarzeniu. Czas, na wyleczenie ran i obrażeń. Czas, na nauczenie się nowego trybu funkcjonowania. Czas, na poznanie się ze swoim dzieckiem. Czas, na zdobycie sił i doświadczenia. Na spadek poziomu hormonów. Na zaufanie sobie i swojej intuicji. Na wyrobienie zdania na niektóre tematy. Czas na wrócenie do formy i aktywności fizycznej.
Musisz mieć świadomość, że to minie. Że każdy to przechodzi, lepiej, lub gorzej. Musisz zdawać sobie sprawę, że łatwo nie będzie, ale za to będzie pięknie. Że nie ważne, że nie sprzątasz i nie gotujesz, świat się nie zawali. Nauczysz się powoli wszystko ogarniać i nad wszystkim panować. Przyzwyczaisz się do zmęczenia, staniesz się pewniejsza siebie i nauczysz się wyszukiwać momenty na odpoczynek. Spróbuj ubrać się ładniej (ale WYGODNIE), pomalować twarz i rzęsy, zapleść włosy. To taka pierdoła, ale poprawia trochę nastrój, nawet jeśli siedzisz całymi dniami w domu- fajniej będzie Ci przejrzeć się w lustrze. Może poczujesz się trochę lepiej.
Nie przejmuj się, że nie masz życia- ono za chwile wróci, trochę w innej formie, pełniejszej, doroślejszej, ale wróci.
Nie załamuj się, że już zawsze to będzie tak wyglądać- choć dzisiaj wydaje Ci się to nieprawdopodobne to zapewniam Cię, z dziećmi można chodzić na kawę i plotki, na obiad do restauracji, na spotkania ze znajomymi, jeździć na wakacje.
Z dziećmi można absolutnie wszystko, potrzeba tylko lepszej organizacji. Nauczysz się jej z czasem. Wszystko to, co teraz cię przeraża stanie się powoli naturalne, bo Ty to wszystko wiesz i umiesz, tylko Twój strach nie pozwala Ci tego odkryć. Masz instynkt, swój własny. Wiesz najlepiej, co jest dobre dla Ciebie i Twojego dziecka.
Nie słuchaj miliona rad z każdej strony- każde dziecko jest inne i każda matka jest inna. Jesteś ekspertką w wychowaniu swojego dziecka- uwierz w to. Jeśli będziesz chciała pytać – wtedy zapytasz!
Zaufaj sobie.
DAJ SOBIE CZAS. DAJ SOBIE DUŻO CZASU. OGROMNE ZMIANY JAKIE DZIEJĄ SIĘ TERAZ W TWOIM ŻYCIU POTRZEBUJĄ CZASU!!!
ZAAKCEPTUJ TO.
UŚMIECHNIJ SIĘ.
PRZYTUL SIĘ DO MĘŻA.
UCAŁUJ DZIECKO.
NIECH CZAS PŁYNIE POWOLI…..
21 lipca, 2019 @ 7:32 am
Święte słowa. Odpuścić troszkę, ochłonąć i działać. U mnie dwie pierwsze doby po przyjeździe że szpitala to była straszna zamota, powoli zaczęłam się organizować i jakoś poszło. Nie obyło się bez przygód, bo pochorował mi się poważnie i pies i mąż, ale teraz to opowiadam już jako anegdotę.
21 lipca, 2019 @ 5:21 pm
Nie miałam takiej presji, że muszę. Przez pierwsze 2 miesiące nie zgadzałam się na żadne (!) odwiedziny. Grzecznie dziękowałam za dobre rady i robiłam swoje.powodzenia mlodym Mamom!
21 lipca, 2019 @ 5:43 pm
Wszystko? Z perspektywy lat… wydaje mi się, że prawie 😉 Ala zgadzam się w 100%. Trzeba dać sobie czas!
21 lipca, 2019 @ 7:17 pm
Każda matka, kobieta, przechodzi ten czas inaczej. I nic nikomu do tego, rady bez pytania nie są mile widziane. Ja swój połóg akurat wspominam dobrze, miałam bezproblemowe dziecko. Mimo, że karmiłam KPI, miałam pomalowane paznokcie i czyste włosy 😉 U mnie największe trudności były później. Powrót do pracy całkowicie przeorganizował nam życie. Wtedy dopadł nas totalny brak czasu na wszystko i tak w sumie jest do dziś. Minie pewnie, jak syn pójdzie „na swoje” 😀
21 lipca, 2019 @ 7:45 pm
Piekny wpis. Dokładnie, zawsze kiedy pytają mnie jak sobie radzę z trójką dzieci, blogiem, budową domu, urządzaniem kątów mówię dystans i odpuszczanie.. u mie to podstawa. Nie we wszystkim da się być idealnym..