Noszenie dzieci. Nie noś, bo się przyzwyczai!
Przysięgam, od kiedy pamiętam słyszę z różnych ust to zdanie. Jeszcze na długo przed tym kiedy byłam w pierwszej ciąży obijało mi się o uszy. Noszenie dzieci wcale nie jest oczywiste!
„A, nosiła i przyzwyczaiła…”
„Nosiła i ma teraz za swoje.”
„Nosiła i teraz dziecko wózkiem nie chce jeździć.”
A potem w ciąży, z pierwszym dzieckiem, z drugim dzieckiem i nadal, do dziś…
„Tylko nie noś, bo przyzwyczaisz.”
„Matko, znowu nosisz? Nie da Ci żyć.”
„A nie możesz go odłożyć? Co się stanie jak go odłożysz?”
„Trzeba dziecko przyzwyczajać żeby sobie trochę poleżało.”
„Kręgosłup Ci wysiądzie, trzeba ją tak nosić?”
itd… itd…
Powiem szczerze, że gdyby nie reakcje ludzi to ja bym nawet nie wiedziała, że dużo noszę. Zawsze mi się wydawało, że noszę po prostu tyle, ile trzeba. Nie jestem żadną chustomaniaczką, choć Didymos mnie w sobie rozkochał i najchętniej trzymałabym chusty dla wnuków, ale nie jestem ani żadną specjalistką od noszenia, ani wszystkich wiązań nie potrafię, a Kołtuna to zdecydowanie częściej noszę w nosidle niż w chuście. Szczerze mówiąc to od 6 miesięcy nie użyłam chusty.
Moje dzieci też bardzo długi okres swojego (krótkiego btw.) życia usypiały na rękach. Na rękach, albo przy piersi- zależnie od dnia i od etapu na jakim wtedy byli. Wózka oczywiście też używaliśmy i używamy.
To wszystko wydawało mi się normalne, ale coraz częściej jestem zdziwiona tym, jakie zdziwienie sama wywołuję w kimś.
O Panie najświętszy! Matka z dzieckiem na rękach, niebywałe ! 😉
Oczywiście trochę ironizuję, ale od kilku lat bardzo mnie zastanawia to jak ludzie odchodzą od natury i instynktu i jak bardzo ich takie naturalne działania szokują.
Widzicie, miał być króciutki wstęp, krótki konkret i krótkie zakończenie, a ja nadal jestem we wstępie!
Do brzegu. Chcę wam powiedzieć, że noszenie dzieci jest okej! Noszenie dzieci jest naturalne! Noszenie dzieci jest dobre!
Jeśli Twoje dziecko potrzebuje noszenia i nie ma ku temu żadnych przeciwskazań z Twojej lub jego strony to noś ile wlezie 🙂 Zapewniam Cię i obiecuje, to skończy się szybciej niż myślisz. Na pewno nie będzie trwało do 18-tki, a nawet przypuszczam, że nie do 1,5 roku… Półtora roku ( o ile dobrze pójdzie!) z całego, długiego życia! To przecież chwila! A ile z tego korzyści…
Wiecie, że ludzie to noszeniaki? Tak samo jak goryle, szympansy, leniwce. Nasze dzieci przychodzą na świat zupełnie niesamodzielne, zależne od matki. Ludzie, jako jeden z niewielu gatunków nie są w stanie samodzielnie poruszać się niedługo po urodzeniu. Jedyną opcją transportu jest matka ( bądź każdy inny chętny).
Zapytacie więc pewnie jakie korzyści niesie ze sobą noszenie ( 🙂 ) ?
Noszenie zbliża fizycznie, mamy więc zapewniony dotyk i ciepło. Zbliża również psychicznie, wspomaga budowanie więzi.
Noszenie buduje u dziecka poczucie bezpieczeństwa i poczucie, że dorosły reaguje na jego potrzeby.
Mając dziecko w chuście szybciej możemy dostrzec pierwsze oznaki głodu, zaniepokojenia, choroby, czy chociażby potrzeby zmiany pieluchy.
Maluch czuje ciepło matki, słyszy jej oddech i bicie serca, które doskonale zna z życia płodowego. Jedyne czego ten mały człowiek potrzebuje to zaspokojenie podstawowych potrzeb fizjologicznych i BLISKOŚĆ. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o potrzebach małego dziecka to serdecznie polecam wam tę książkę.
Starsze dziecko ma z mamy lepszy widok na świat, staje się biernym uczestnikiem wszystkich czynności wykonywanych przez dorosłego, zaspokaja swoją ciekawość, czuje się ważne.
Noszenie, poprzez odpowiednią stymulację wspiera rozwój mózgu i redukuje stres.
Noszenie również stymuluje układ przedsionkowy, a więc nosząc dziecko działamy korzystnie na jego integrację sensoryczną.
Fizjologiczna pozycja dziecka (nóżki żabki, kręgosłup w literkę C) aż prosi się o noszenie!!!
Z perspektywy rodzica noszenie ułatwia wykonanie jakichkolwiek czynności w domu przy małym dziecku. Czasami bez chusty czy nosidła nie jesteśmy w stanie zrobić NIC. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nie sikał z dzieckiem w chuście/nosidle…
Są takie okresy w życiu dziecka, że bez tego naprawdę, ani rusz. Ani kawy, ani śniadania, ani nawet właśnie siku.
Chusta czy nosidło przy HNB lub po prostu małym przytulaku pozwala nam także na większe pole manewru jeśli chodzi o spotkania towarzyskie, czy spacery.
Nie wiem jak wy, ale ja uwielbiam nosić. Na rękach, w chuście, w nosidle. Nie na długie spacery, ale po domu, na spotkaniach. Oczywiście po kilku godzinach w trakcie ząbkowania, czy kolek wymiękam jak każdy, ale w ciągu zwykłego dnia? Kocham.
Przytulać, razem gotować, wąchać pachnące ciasteczkowo włoski i się tulić. Wiecie jak to obniża nasz poziom stresu? 🙂
Bez tego bym chyba zwariowała !
A wy nosicie? Lubicie czy nosicie z przymusu?? Dostajecie anty-noszeniowe porady?
Dajcie znać w komentarzu.
21 grudnia, 2020 @ 6:45 am
U mnie to nawet czterolatek lubi się jeszcze czasem władować na rączki 😀 Nie spotkałam się z wieloma negatywnymi uwagami, już raczej moje długotrwałe karmienie piersią budzi więcej emocji.