Są między nami ludzie, których życie wyceniono na więcej…
W dniu pierwszych urodzin mojego syna wracałam samochodem do domu. Po dwunastu godzinach nieobecności. Stęskniona, wzruszona, że to już rok, zmęczona.
Jechałam na czołowe.
Wylądowałam na poboczu, w kłębie pyłu z podłoża, ze mną wylądował tam jeszcze ten, który jechał za mną. Uciekaliśmy przed debilem, który wyprzedzał ciąg samochodów naszym pasem, jadąc wprost na nas. Nie zatrzymał się. Nie zatrzymał się nikt.
Facet z samochodu za mną zapytał czy jestem cała, wsiadł do swojego samochodu i klnąc pod nosem odjechał.
Ot, kolejny Bóg na drodze.
Kolejny człowiek wart więcej.
Zanim ruszyłam dalej siedziałam jeszcze chwilę, w tym samochodzie, na tym poboczu. Mijały mnie rozpędzone światła, żółte i czerwone, serce waliło jak młot, przed oczami przewinęło mi się całe życie, a głos w głowie powtarzał „ Tępy skurwysynu!”.
Gdybym nie zjechała, mój syn zostałby bez matki. Nawet by mnie nie zapamiętał.
I od razu w mojej głowie pojawiłeś się Ty.
Dziewięć miesięcy temu, wracałam z wizyty u pediatry. Widziałam jak jedziesz zygzakiem, zdążyłam tylko pomyśleć „o matko, pijany”. Sekundę później uderzyłeś w samochód jadący przed Tobą. Wytoczyłeś się ledwo stojąc na nogach, ale w tej chwili nadjechała karetka na sygnale. Musiałeś wrócić za kółko, wszyscy zaczęli zjeżdżać z drogi, ja również. Nawet nie wiem kiedy znalazłam się przed Tobą. Kiedy karetka nas minęła spojrzałam w lusterko wsteczne i już wiedziałam, że nie wyhamujesz. Uderzyłeś i w nas. Zaczęłam uciekać z trójpasmówki, zjechałam na pobocze, żeby nie blokować ruchu. Mały darł się w wniebogłosy. Byłam pewna, że zjedziesz za mną.
Nie zjechałeś.
Zadzwoniłam na 112, powiedziałam, że stoję, czekam, mam w samochodzie niemowlę. Powiedzieli, że już kogoś wysyłają.
Po 45 minutach stania jak cipa zadzwoniłam jeszcze raz.
Nie mieli mojego wcześniejszego zgłoszenia. Nikt nikogo do mnie nie wysłał. Ale mieli inne, też z Twoim udziałem, trzy ulice dalej.
Przysłali tam radiowóz, ale mili Panowie nie rozpoczęli żadnych czynności. Powiedzieli, że czekają na kolegów. Kiedy tamci się zjawili, odjechali. To miłe, że możesz wybrać sobie radiowóz do interwencji. Panowie dobrze Cię znali. Ledwo trzymając się na nogach wydmuchałeś zielone. Wszyscy trzej się uśmiechaliście. Po załatwieniu pierwszego poszkodowanego podjechaliście do mnie.
Jeden z tych światłych zapytał mnie o wersje. Rysowałam mu pasy i to co się stało, ale on nie patrzył. Już wiedziałam, że pyta dla formalności. Nie słuchał mnie. Musiał odbębnić i stwarzać pozory. Ty patrząc mi prosto w oczy powiedziałeś, że nie pamiętasz. Nie pamiętasz, że we mnie wjechałeś. Szczerze mówiąc, nie dziwię się, widać było, że jesteś nie w stanie.
Pupinek zasnął tuż przed waszym przyjazdem. Pamiętam Twój tępy wzrok kiedy zauważyłeś dziecko w foteliku i powiedziałeś beznamiętne „oooo, mamy pasażera”. Miałam ochotę Cię rozszarpać na strzępy, przysięgam. Napluć Ci w ten czerwony, spuchnięty pysk. I tych dwóch młodych policjantów, bez żadnych wyrzutów sumienia, bez cienia zawahania. Byli zadowoleni, dumni. Zrobili właśnie swojego najlepszego w życiu loda strukturalnego, awans w powietrzu. W tym samym powietrzu wisiało stwierdzenie „ nic z tym nie zrobisz”. Mur, beton, ściana.
Nie dostałeś nawet mandatu. Nikt nie pytał czy potrzebuję karetki. Nikt nie zbadał i nie obejrzał dziecka. Miałeś nawet czelność przy policji zapytać ile pieniędzy chcemy.
Wjechałeś w nas wtedy przed światłami, z prędkością 40-50 km/h. Kawałek wcześniej jest odcinek z ograniczeniem do 80km/h. A gdybyśmy spotkali się tam? Ten, który wyjechał mi na czołowe, jechał przynajmniej dwa razy tyle. Czy to byłeś Ty?
Kim jesteś?
Emerytowanym policjantem? Znajomym królika? Wojskowym?
Ile płacisz, żeby oni wszyscy dali się dymać?
Ile kosztuje Cię bycie ponad prawem?
Co sprawia, że czujesz się ważniejszy ode mnie?
Co pozwala Ci myśleć, że Twoje życie jest warte więcej niż moje ?
Czy zabiłeś kiedyś człowieka?
A jeśli nie, to kiedy to nastąpi?
Chciałabym Cię o to zapytać, ale chyba nie będzie okazji.
Nigdy nie życzyłam nikomu źle. Tobie też nie życzę. Chciałabym tylko, abyś zniknął. Zniknął zanim zrujnujesz komuś cały świat.
Trafiłeś na najcięższy ze wszystkich przypadków. Na matkę. Matkę, której dziecku zagroziłeś.
Pamiętam każdy szczegół Twojej twarzy, Twojego garnituru. Pamiętam dokładnie kobietę, która była z Tobą. Ja zabiorę Twoją twarz do grobu.
Ty natomiast zapewne nie pamiętasz z tego dnia nic.
Nawet kwoty.
13 lutego, 2019 @ 7:15 pm
Przerażająca historia ale niestety prawdziwa. Takich wysoko postawionych baranów nie brakuje. Są ponad prawem, wiec nie przejmują się niczym.
13 lutego, 2019 @ 10:47 pm
Straszne, ale niestety taką mamy rzeczywistość – co musi się stać, by 'prawo’ zareagowało???
14 lutego, 2019 @ 7:23 am
Straszna historia. Niestety tak to często wygląda:(
21 lutego, 2019 @ 9:30 am
Przerażające. Niestety, tacy wariaci jeżdżą po naszych drogach. Mają w dupie wszystkich i wszystko. Oni mają furę, więc grzeją ile mogą. Nie myślą o nikim, o niczym…
22 lutego, 2019 @ 9:08 pm
Nie wiem co powiedzieć… Świat pełen jest idiotów, którzy nie szanują ani swojego ani cudzego życia. My kiedyś wyladowalismy prawie w rowie, bo omijalismy faceta, który leżał w poprzek drogi. Okazało się, że zalany… Gdyby jechał tam tedy tir to raczej by juz więcej w życiu się nie napil…
2 marca, 2019 @ 9:29 pm
Dlatego zawsze mam zeszyt i długopis i jak kogoś wzywam to piszę fakty i zmuszam policjantów, by się mi pod tym podpisali. Tak samo robię np. W przychodni.
3 marca, 2019 @ 9:09 am
Straszne historie 🙁 Dobrze, że Tobie i maluszkowi nic się nie stało.
3 marca, 2019 @ 9:11 am
Najważniejsze, że Tobie i maluszkowi nic się nie stało. A sama historia okropna! To takie wkurzające, że takie coś ma miejsce.
3 marca, 2019 @ 11:54 am
Jeśli ktoś jest idiotą i chce ryzykować własne życie, to niech to robi. Byleby nie za kółkiem, kiedy przy okazji może zniszczyć życie komuś innemu… Czemu niektórzy nie potrafią myśleć?
26 maja, 2019 @ 10:00 am
Niestety tak się dzieje. Ludzie wypierają się tego co oczywiste. My walczymy z baranem, który pijany puścił psa, który wybiegł nam przed auto. Mąż musiał uciekać w bok na bardzo wysoki krawężnik. Na szczęście nic się nikomu nie stało, koleś się przyznał, dostał mandat itd. Podpisał papier że pokryje szkody i teraz się wypiera. Czeka nas długa batalia sądowa…
26 maja, 2019 @ 6:24 pm
Niestety takich sytuacji jest mnóstwo 🙁 🙁
3 czerwca, 2019 @ 10:27 am
Z doświadczenia i opowieści kolegi – policjanta wiem, że takie sytuacje są możliwe, jeśli sprawca jest znajomkiem, emerytowanym trepem, albo miejscowym proboszczem. Włos się jeży na głowie.
9 czerwca, 2019 @ 9:25 am
Brak mi słów…To jest straszne, że nawet jadą przepisowo możemy trafić na takiego człowieka, który za nic ma innych…
17 czerwca, 2019 @ 9:26 pm
Straszna historia… matko co raz częściej, tak na co dzień spotykamy ludzi zupełnie obojętnych na drugiego człowieka… to mega przykre :/